24.08.06, 18:56
Grzegorz Połatyński
Wywiad z Grzegorzem Połatyńskim, prowadzącym audycje"Ciemne Strony Rocka" w ramach zdjętego kultowego pasma "Mocne Nocne" w Radiu Bis. O współpracy z radiem, jego obecnej sytuacji, walce starych słuchaczy o przywrócenie dawnej formuły stacji oraz o miłości do muzyki dark independent opowiada na łamach mediaFM.net.
Wszystko zaczęło się na dobre (choć w tym przypadku użycie tego określenia nie jest zbyt fortunne) 8 lipca, kiedy to funkcję dyrektora BIS Polskiego Radia objął Jacek Sobala. Niemalże natychmiast okazało się, że nowy dyrektor ma zupełnie inną wizję stacji niż dotąd pełniący tą funkcję Kamil Dąbrowa. Zmiany następowały po sobie lawinowo. Najpierw, 9 lipca, zeszła z anteny audycja „Masala” współtworzona m.in. przez Maxa Cegielskiego, a propagująca „pokojowe zderzenie dźwięków i kultur”. Niedługo potem nowy dyrektor zastąpił najpopularniejsze nocne pasmo „Mocne Nocne”, prezentujące ciężkie lub alternatywne, a na pewno niepopularne wśród masowej publiczności, gatunki muzyki „Nocnym oddechem muzyki”, w którym, jak i w całym programie BISa, nie było już miejsca na tego typu gatunki. Pierwszym zaś (i jak się niestety okazało nie ostatnim) dziennikarzem prowadzących autorską audycję, w tym przypadku ramach „Mocnych nocnych”, który został wyraźnie zmuszony do pożegnania się ze stacją, był specjalista od nurtu zwanego dark independent – Grzegorz Połatyński. O współpracy z Radiem BIS i nie tylko, jego obecnej sytuacji, walce starych słuchaczy o przywrócenie dawnej formuły stacji oraz o miłości do muzyki dark independent opowiedział na łamach portalu mediaFM.net.
Agnieszka Wywiał: Na początek, ponieważ będziemy poruszać tematy związane m.in. z gatunkiem muzycznym szeroko pojmowanym jako dark independent, prosiłabym Cię o krótką definicję tego nurtu. Wyobraź sobie, że masz przed sobą laika ( a zakładam, że nie raz byłeś w takiej sytuacji), który pierwszy raz usłyszał, że coś takiego w ogóle istnieje i chciałby dowiedzieć się czym to się w ogóle je?:)
Grzegorz Połatyński: To muzyka poruszająca słuchacza swoim niesamowitym nastrojem. Ważne są nie tyko dźwięki ale i teksty - często inspirowane literaturą, prozą, filmem i przede wszystkim życiem. Do nurtu dark independent zaliczamy m.in.: batcave, cold wave, dark electro, dark wave, death rock, ebm, future pop, gothic rock, heavenly voices, industrial, neofolk, synthpop, itp. Artyści penetrują przestrzenie muzyczne wyznaczone przez takie zespoły jak np. Alien Sex Fiend, Bauhaus, The Cure, Dead Can Dance, Joy Division, Kraftwerk, Nine Inch Nails, The Sisters Of Mercy, Ultravox itd.
AW: Jak doszło do Twojej współpracy z radiem BIS? Czy musiałeś specjalnie kogoś przekonywać do tego, że muzyka dark independent znajdzie tam swoje miejsce? Chyba ze względu na „Mocne Nocne” nie było specjalnie takiej potrzeby…?
G.P: Nie, nie musiałem nikogo przekonywać. Prawdę mówiąc to ja otrzymałem propozycję poprowadzenia takiej audycji. Kamil Dąbrowa zadzwonił, że będzie za dwa dni w Krakowie i że chciałby ze mną porozmawiać. Kiedy się spotkaliśmy wyjaśnił, że chodzi o prowadzenie „Mocnych Nocnych” w każdy wtorek, przez sześć godzin. Byłem zaskoczony, bo spodziewałem się raczej, że będzie mowa o powrocie audycji „W Pełni”, czyli programu, który gościłby na antenie raz w miesiącu przez całą pełniową noc. Na początku nie byłem pewien czy podołam jeżdżeniu co tydzień do Warszawy, jednak zaraz następnego dnia, jak sobie przypomniałem magię pracy w radio, zadzwoniłem do Kamila, żeby mu oznajmić, że jednak przyjmuję jego propozycję.
AW: A jak to wyglądało w poprzednich stacjach, z którymi współpracowałeś, np. w takim radiu Alfa w Krakowie – to raczej nie jest stacja profilowana rockowo…
GP: W Radiu Alfa debiutowałem w 1994 roku. To były początki, radio nadawało dopiero od roku i wtedy było jeszcze bardzo otwarte. Miało pewne ambicje wypełnienia jakiejś luki na rynku i cały czas poszukiwało swojego miejsca. Jako, że mogłem pochwalić się dużą płytoteką i grałem ciekawie pozwolono mi zostać. Tam właśnie uczyłem się całego warsztatu.
AW: A czy zajmując się medialną promocją muzyki dark independent robiłeś to tylko dla własnej przyjemności czy stała może za tym też jakaś Twoja mała prywatna misja upowszechniania i uprzystępniania mało popularnej muzyki?
GP:Pierwsza część tego zdania nie wyklucza drugiej. Na pewno nie robiłem tego dla pieniędzy, ponieważ w żaden sposób na tym nie zarabiam. Nie mam żadnej firmy fonograficznej, która by sprzedawała płyty, nigdy nie organizowałem koncertów. Czuję potrzebę dzielenia się tą muzyką. Mam przyjaciół, których udało mi się namówić do współpracy i przez to, że jest nas pięć osób, które starały się trzymać pieczę nad różnymi gatunkami dark independent, udało nam się zrobić tak pełną audycję. W mojej opinii przedstawialiśmy dużo ciekawych rzeczy, nie tylko nowości ale i szereg pozycji, których słuchacze jeszcze nie znają. Przypuszczam nawet, że słuchaczom podobnych programów na niemieckim rynku, gdzie jest w tej chwili bum na ten rodzaj muzyki, mogłaby się spodobać nasza audycja.
AW: Czego się zatem spodziewałeś rozpoczynając w Radiu BIS kolejny etap swojej medialnej kariery?
GP: Tak naprawdę to…idąc do Radia Bis szedłem trochę w nieznane. Nie spodziewałem się, że grupa Mocnych Nocnych, która się tam wytworzyła, ta….rodzina…nie wiedziałem, że są to tak wymagający słuchacze, tak bardzo zżyci… Myślałem, że będę tylko prezentować muzykę, dzielić się nią, a trafiłem na audycję, gdzie nie tylko ja byłem tym przekaźnikiem muzyki, ale był też przekaz zwrotny. Słuchacze brali cały czas udział w audycjach, cały czas pisali „bisemesy”, cały czas żywo reagowali. Pierwszy raz miałem do czynienia z takim radiem, z takimi słuchaczami. Pisałem zresztą o tym w liście pożegnalnym na forum internetowym stacji.
AW: Czyli można powiedzieć, że bardzo zżyłeś się ze swoimi odbiorcami, z tą, jak to nazwałeś, rodziną Mocnych Nocnych…?
GP: Tak. I to jest chyba marzenie każdego radiowca. Właśnie takie radio, gdzie nie ma playlisty narzuconej przez komputer, nie ma jakiegoś wyimaginowanego słuchacza ale gdzie prowadzący mówi do konkretnych ludzi, wie co oni chcą usłyszeć. To dodatkowo mnie jeszcze bardziej mobilizowało. Wiedziałem, że jeśli zagram coś słabszego, zaraz dostanę burę od osób, z których zdaniem się liczę. I tak było, dwa czy trzy razy zagrałem jakąś minę, która w moim poczuciu powinna być dobrze przyjęta, a nie była. I od razu posypały się „bisemesy” w stylu: Gościu, nie zniżaj poziomu!
AW: Ale bardzo ciężko przecież usatysfakcjonować wszystkich. Nie da się chyba czegoś takiego osiągnąć? Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie niezadowolony…
GP: Tak, dlatego starałem się prezentować cały nurt dark independent bardzo szeroko. Ktoś kto lubił elektronikę, wiedział, że dostanie co najmniej pół godziny dobrej elektroniki, ktoś kto lubił heavenly voices, wiedział, że usłyszy kilka nagrań z tego gatunku, które mu się spodobają, których być może nie zna. I tak dalej z każdym gatunkiem…
AW: Zanim doszło do objęcia stanowiska dyrektora radia BIS przez pana Jacka Sobalę, dla dobra słuchaczy, jak to tłumaczono, skrócono audycję „Mocne Nocne” o dwie godziny? Czy przeczuwaliście, że to może być dopiero początek, zapowiedź czegoś znacznie gorszego?
GP: Nie, dla mnie skrócenie „Mocnych Nocnych” nie było żadną porażką. Dyrekcja zapewniała że po wakacjach wracamy na 6 godzin i pewnie by tak było.
AW: Jaka atmosfera zapanowała w Radiu Bis, po tym jak dyrektor Sobala zaczął swoje rządy?
GP: Nie wiem. Pana Sobali w ogóle nawet nie znam. W czwartek objął swoją posadę, w niedzielę jeszcze nie było wiadomo, że moja audycja jest zdejmowana, a w poniedziałek wieczorem przeprowadziliśmy z Kordą poważną rozmowę no i już było po CSR…Nie wiem jaka była atmosfera, … jestem poza tym…
AW: Z słuchaczami „Ciemnych Stron Rocka” i Radia Bis pożegnałeś się na forum internetowym stacji. Nie próbowałeś jeszcze walczyć o to, żeby zrealizować jeszcze chociaż jedną audycję?
GP: Zmiany muzyczne były wprowadzone natychmiast, więc gdybym pojawił się w radio, musiałbym zagrać nie to, co miałem przygotowane, ale to co spodoba się nowej dyrekcji. Uznałem, że to bez sensu, bo nie po to jeździłem 300 km, żeby grać „rozbujane przeboje”, to może z powodzeniem robić ktoś z Warszawy..
AW: Fenomen Radia Bis to silna interakcja ze słuchaczami, ale przede wszystkim, co niestety w tej chwili jest już nieaktualne, obecność ciężkiej, alternatywnej muzyki w różnych jej odmianach…
GP: Nie wiem dlaczego wszyscy mówią ciężka muzyka. O co chodzi z tym ciężarem? Czy to synonim słowa ambitny, wymagający, wartościowy, nastrojowy czy raczej ostry? Jeśli ostry to w mojej audycji było takiej jakieś 10%. Jeśli tych pierwszych to będzie tego więcej.
AW: Nie mówię tylko o Twojej audycji, ale o Radiu Bis w ogóle. Dominowała tam głównie muzyka hard rockowa, metalowa, czy ogólnie rzecz ujmując alternatywna, taka, której raczej nie uraczysz w takiej ilości w większości stacji w naszym kraju.
GP: Każde „Mocne Nocne”, miały swój nastrój, klimat, była też ambitna elektronika…
AW: Ale taka, której nie usłyszymy w innym radiu…
GP: No nie usłyszymy…Większości tych gatunków, które tam prezentowaliśmy nie usłyszymy, bo to jest zbyt ambitne. Z drugiej strony, idąc za tym tokiem rozumowania, z księgarni moglibyśmy wyrzucić wszystkie książki poza romansami. Romanse są przecież takie miłe i przyjemne, prawda? Więc wyobraź sobie świat, w którym wszyscy czytają romanse i jest tak miło, nikt już nie sięgnie choćby po Lovecrafta, Edgara Alana Poe…
AW: Wracając do pytania, to co stanowiło o sile tej stacji: muzyka, o której mówimy, interakcja słuchaczy, osobowości radiowe… Dzięki temu to radio zdobyło sobie tylu młodych, wiernych wielbicieli, dlaczego więc znajdują się ludzie, którzy tego nie zauważają, albo udają że nie widzą i na siłę wprowadzają zmiany, których nikt oprócz nich samych nie chce?
GP: O to trzeba byłoby zapytać tych ludzi… Przyjaciele z branży mówią o mnie „Anioł Zagłady”, bo to już trzecia rozgłośnia, do której trafiam, audycja nabiera rozpędu, po czym stacja zmienia format…Tutaj się z tym nie liczyłem, ponieważ to jest radio państwowe, miałem nadzieję że będzie pełniło misję radia publicznego, będzie kreowało gusta i promowało ambitniejsze nagrania.
AW: Część dziennikarzy Radia Bis po zmianach postanowiło odejść, część z nich jednak zmieniła zdanie? Jak myślisz czym to było podyktowane? Straciłeś do nich szacunek?
GP: Nie, ja ich absolutnie nie oceniam. Różne są sytuacje…
AW: A gdyby chodziło tutaj o sprawy finansowe…Gdyby Tobie zaproponowane świetne warunki, wróciłbyś na innych zasadach?
GP: Nie, ale ja mam inną pracę, nie zarabiałem w radiu na życie. Cieszyło mnie że mogłem się dzielić swoją pasją, pokazać słuchaczom, że jest to tak obszerny gatunek muzyki, że znają zaledwie część. Większość wytwórni wydających taką muzykę nie ma w Polsce przedstawicielstw, więc nie obdarowuje dziennikarzy płytami promocyjnymi. I to jest przyczyną, że tej muzyki się tu nie gra. Bo nie uwierzę, że jest to muzyka niszowa i nieprzystępna dla słuchacza, skoro moja audycja cieszyła się takim zainteresowaniem. Pamiętam, na pierwszą audycję przyszedł Korda… O wszystkim zostałem poinformowany poza tym, że wchodzę na zastępstwo za jednego z najpopularniejszych ludzi prowadzących „Mocne Nocne”. Tego nie wiedziałem. No i przyszedł Korda zobaczyć jaki będzie odzew na to co gram… Słuchacze byli zaszokowani że coś takiego istnieje, że jest taki rodzaj muzyki. Owszem, było wielu ludzi orientujących się w temacie, ale było też grono osób, które nie zdawały sobie w ogóle sprawy, że coś takiego funkcjonuje, że są takie zespoły, że można poczuć coś takiego…
AW: Sprawiało Ci to satysfakcję, kiedy dowiadywałeś się o kolejnej osobie, która zakochiwała się w muzyce dark independent dzięki Tobie właśnie, dzięki Twojej audycji?
GP: Tak, najbardziej mnie cieszyły właśnie takie osoby, które mówiły: Odkryłem dzięki Tobie…, nie piszę bisemesów, bo wolę słuchać, ale raz chciałem Ci napisać , że to mi się spodobało i że będę zawsze , albo ludzie, którzy pisali: Ja słucham zupełnie innej muzyki, ale tutaj znalazłem coś dla siebie. Nie akceptuję wszystkiego, bo nie wszystko co grasz mi się podoba, nie mogę np. wytrzymać tego elektronicznego umpsa umpsa - bo i EBM-u też trochę graliśmy – ale z drugiej strony, tutaj poznałem (…) i to jest rewelacja! Największą satysfakcją było dla mnie to, że ktoś mógł dzięki mnie poszerzyć horyzonty, coś zaakceptować, coś znaleźć dla siebie. Dlatego tak szeroko to traktowaliśmy. Ja wiem, że część osób chciałaby, żebym koncentrował się tylko na gotyku, tak jak to robiłem na samym początku, bo tak naprawdę gotyk i heavenly voices to są moje dwa najbardziej ukochane nurty, ale trzeba iść dalej…
AW: A od kiedy jesteś fanem tego rodzaju muzyki?
GP: Nie potrafię tego określić. Taką magiczną datą jest chyba rok 1987, kiedy to pojawił się Floodland. Wcześniej byłem za młody, żeby słuchać muzyki z takim zrozumieniem. Mniej więcej od tamtego czasu zacząłem poważnie czuć tę muzykę.
AW: A wcześniej?
GP: Znałem wiele różnych gatunków, a przez to, że wiedziałem już , że muzyka to będzie coś, co mnie będzie zawsze interesowało, obracałem się wśród ludzi, którzy słuchali różnych gatunków. Był więc art rock, inne odmiany rocka i mnóstwo takich rzeczy, za które pewnie teraz słuchacze „Mocnych Nocnych” by mnie wyklęli. Zresztą, kiedy uczyłem się fachu, prowadziłem nie tylko „Ciemne Strony Rocka”, ale i blok wieczorny gdzie mimo, iż była to muzyka jeszcze wybierana przeze mnie, grałem nie tylko rocka ale i pop.
AW: A dlaczego radio, bo głównie na tym medium skupiałeś swoją działalność, nie licząc artykułów do np. „Tylko Rocka”?
GP: Pisałem do „Tylko Rocka”, do „Dziennika Polskiego”, krakowskiego dodatku „Gazety Wyborczej”,…do kilku jeszcze innych gazet, także do portali internetowych, ale to raczej poboczne zainteresowania. Wybrałem medium, którym jest radio. Na początku chciałem sam tworzyć muzykę, ale z każdym instrumentem, za który się brałem było tak: rozwijałem się do pewnego momentu, później się zatrzymywałem i koniec, ani kroku dalej. Na szczęście wiem, kiedy powiedzieć dość. W zasadzie to jestem trochę niespełnionym muzykiem i przez to, że nie potrafiłem sam dobrze grać na żadnym instrumencie, postanowiłem prezentować ludziom muzykę. Czułem po prostu taką potrzebę…
AW: Jakieś wzory do naśladowania, autorytety radiowe?
GP: No tak, miałem autorytety, z których musiałem się wyleczyć w Bis Polskim Radiu, bo przez to, że się nasłuchałem w młodości takich ludzi jak Beksiński czy Kaczkowski, to nabrałem też charakterystycznej maniery głosowej. Dla mnie przez jakiś czas to było nie do pomyślenia, że taki styl prowadzenia nie jest ogólnie akceptowany.
AW: Ciemne Strony Rocka” to tytuł Twojej audycji zarówno w Bisie, Flashu jak i Alfie. Dość przywiązałeś się do tej nazwy? Czy wynikało to z chęci zachowania jakiejś ciągłości, czy może stworzenia pewnej marki opartej na skojarzeniu osoby z audycją i jej charakterem?
GP: Tak, to jest ciągłość mojej pracy. Nie przesadzałbym z tą marką. Tak naprawdę moim największym marzeniem i moich przyjaciół, z którymi robiliśmy tą audycję (niektórzy pojawiali się nawet w audycji, inni robili to zupełnie dla idei, pomagając mi, wyszukując utwory, nie zaistnieli na antenie), było zobaczyć jak to będzie na ogólnopolskiej antenie. Bo wszystkie dotychczasowe działania skupione były na jakimś mniejszym czy większym kawałku Polski i byliśmy bardzo ciekawi jaki będzie odzew tam gdzie zasięg nie będzie dla nas problemem. I dopiero w Bisce poznaliśmy odpowiedź na to pytanie. Dopiero tam dowiedzieliśmy się jak wielu ludzi może zareagować. A to, że ta nazwa się przewija to dlatego, że dla mnie to jest jakaś ciągłość. Nie wiem czy teraz znajdę w sobie tyle siły, energii i dowagi, żeby próbować jeszcze gdziekolwiek indziej zaistnieć, ale jeśli znajdę to będzie to znowu CSR lub W Pełni.
AW: Czyżbyś miał już dosyć radia?
GP: Nie wiem. Już po Radiostacji myślałem, że mam dosyć. Później było Flash, które przemianowano w pewnym momencie z radia rockowego na rozgłośnię z muzyką dance… Dostałem propozycję typu: no możesz oczywiście zostać, ale musisz być wesołym DJem i grać umpa umpa. To było równoznaczne z odejściem. Dla mnie to jest naprawdę duże przeżycie, znika coś czemu poświęciłem tyle serca, energii i zapału. Będąc na urlopie w ogóle nie sprawdzałem poczty, nie czytałem żadnych serwisów, nie wiedziałem o tym, co się dzieje. Dopiero po powrocie usiadłem przed monitorem komputera, otworzyłem e-mail i zobaczyłem co się dzieje w Internecie. Owszem, jakieś tam artykuły do mnie docierały i wiedziałem, że ludzie walczą o radio. Wyobraź sobie ja ich wszystkich znam, przynajmniej tych piszących. Grając jakąś piosenkę, wiedziałem komu ona się spodoba, a komu nie. Byłem w stanie wymienić kilkadziesiąt osób, którym ona przypadnie do gustu, oraz kilkadziesiąt którym się nie spodoba. To było takie wymarzone radio, takie które każdy radiowiec chyba chciałby robić….
AW: Orientujesz się w tej chwili w sytuacji, wiesz, że słuchacze nadal jak mogą próbują walczyć o to radio…
GP: Tak, nawet niedawno na Castle Party spotkałem słuchaczy, którzy po kilka godzin dziennie zbierali podpisy pod petycją o przywrócenie dawnej formuły stacji…
AW: Myślisz ze ta walka ma jeszcze sens? Czy to nie jest trochę taka walka z wiatrakami, walka dla samej walki, dla idei? Część słuchaczy już chyba machnęła ręką na tą stację, bo biorąc pod uwagę mizerny odzew ze strony władz Biski, zdają sobie sprawę, że jakiekolwiek ich działania i tak mogą nie odnieść pożądanego skutku… Czy Ty widzisz sens w tym co mimo wszystko robią, bądź zamierzają robić dla ratowania stacji Ci słuchacze, którzy jeszcze wierzą, że się uda?
GP: Nie wiem, nie potrafię tego ocenić. To też chyba nie do mnie pytanie, czy ktoś się w ogóle przejmie… Darzę ich szacunkiem, jestem im wdzięczny za to co robią. To oznacza, że wszystko co pisali wcześniej było szczere. Świadczy o tym jak bardzo się zżyliśmy, jak duży wpływ ta audycja, to radio miało na nich…
AW: A czy Grzegorz Połatyński zamierza edukować muzycznie swoje dzieci i od małego odkrywać przed nimi uroki muzyki dark independent? Czy może wolisz im niczego nie narzucać?
GP: Zanim odpowiem, jeszcze bym wrócił do radia…Kolejną istotną sprawą było to, że właśnie w tej audycji mogłem mówić o wszystkim, np. o tym, że mam dzieci, że swego czasu pracowałem jako instruktor nauki jazdy (ha ha!). Słuchacze o tym wiedzieli, bo oni byli dla nas realnymi ludźmi, przeżywającymi swoje radości. Ktoś dostał pierwszą pracę, ktoś inny potrzebował pocieszenia i wtedy od razu znajdowało się dziesięć, dwadzieścia osób, które koniecznie chciały numer telefonu do tej osoby, żeby do niej zadzwonić. Jedna dziewczyna nawet rodziła słuchając „Mocnych Nocnych”, później napisała, że będę ojcem chrzestnym.
Wracając do pytania, to chyba nie. W trosce o swoje dzieci często słucham muzyki poza nimi. Nie wszystkiego oczywiście, jest dużo takich nagrań , których spokojnie mogą ze mną słuchać. Moje dzieci są jeszcze na tyle małe, że nie sądzę, żeby mogły poczuć nastrój, który panuje w tej muzyce. Wiesz, ta muzyka jest różna, różne emocje budzi. Jak im czytam to też nie Dicka ale bajki. Tak samo jest z muzyką. Do słuchania pewnych gatunków trzeba dojrzeć … Jak będą starsi to im oczywiście nie zabronię. W domu jest duża płytoteka, jak syn czy córka będą chcieli podejść do którejkolwiek szafy czy kanapy, w której są płyty nie będę miał nic przeciwko temu.
AW: Czego Ci można życzyć na przyszłość?
GP: Ha ha! …Uśmiechu…, pogody…audycji w radiu. Chciałbym żeby upadł mit „nawiedzonego i nie przystosowanego do życia słuchacza - wampira”. Pamiętam kiedyś umówiłem się na wywiad, przychodzę a dziennikarka zaczyna od pytania: Czy sypiasz w trumnie? Powiedziałem że idę po kawę i poprosiłem aby się zastanowiła o czym chce ze mną porozmawiać. Wracam a ona znowu: Czy sypiasz w trumnie? Powiedziałem że idę po cukier i już nie wróciłem. W zespole redagującym CSR jest lekarz, nauczyciel, biznesmen, przedstawiciel handlowy. Wszyscy mamy rodziny i o nie dbamy. To niesprawiedliwe, że osobista tragedia jednego człowieka (mam na myśli Tomasza Beksińskiego) rzuca cień na wszystkich słuchających.
Chciałbym, żeby dalej słuchanie muzyki czasem wywoływało ten miły dreszczyk na plecach , żeby nie było czegoś takiego jak poczucie, że już się wszystko słyszało, albo, że już wszystko zostało nagrane. Dużo ludzi sądzi, że w tej muzyce już nic nie można zrobić. Takiej osobie od razu mogę zagrać dziesięć płyt, które zmienią jej pojmowanie.
AW: I tego życzę w imieniu redakcji mediaFM.net.
Aktualnie nie mamy ofert pracy.
Dodaj swoją ofertęZapraszamy do współpracy. Cena dodania do katologu od 149 PLN netto.
Komentarze